piątek, 15 kwietnia 2016

Do poczytania: "Wojna o czułe miejsca don Emmanuela", Louis de Bernières



Po długiej przerwie powracamy z zachętą do przeczytania "Wojny o czułe miejsca don Emmanuela", wydanej w 1990 roku debiutanckiej powieści brytyjskiego pisarza Louisa de Bernièresa (francuskie nazwisko odziedziczył po hugenockich przodkach). Książka ta otwiera trylogię latynoską, cykl silnie inspirowany realizmem magicznym południowoamerykańskich autorów. Wbrew temu, co mógłby sugerować osobliwy tytuł, nie jest to erotyczna opowieść o rywalizacji zalotników don Emmanuela.
Akcja powieści rozgrywa się w nienazwanym fikcyjnym kraju w Ameryce Południowej, wyniszczonym wszystkimi nieszczęściami, jakie mogą nam się kojarzyć z tym kontynentem: władzę sprawuje niedemokratyczny i skorumpowany rząd, panuje powszechna bieda, całe bogactwo narodowe jest w obcych rękach, wojsko gnębi ludność, a partyzanci komunistyczni kryją się po lasach. Jednocześnie jest to kraj o fascynującej synkretycznej kulturze, gdzie hiszpańskojęzyczny katolicyzm miesza się z pradawnymi wierzeniami Indian z Andów i Amazonii oraz afrykańskimi obrzędami.
Bohaterów historii jest tak wielu, że ciężko byłoby ich wszystkich spamiętać, gdyby nie to, że każdy z nich ma własną, rozbudowaną i unikalną osobowość i doświadczenia życiowe, a ich losy, często początkowo niepowiązane, krzyżują się ze sobą w zaskakujących momentach. Jest tu mający kontakt z duchami Indianin z Andów, Aurelio, który wypędzony przez wojsko ze swego domu postanawia osiedlić się w obcej i zdawałoby się, nieprzyjaznej dżungli; nastoletni chłopak Federico, który pragnie dołączyć do partyzantów, by pomścić śmierć swego stryja i psa; sprawiedliwy generał Fuerte, miłośnik motyli i kolibrów; znudzona życiem bogata donia Constanza, niespodziewanie porwana przez komunistów; tchórzliwy porucznik Figueras, półanalfabeta, który lubi przypisywać sobie zmyślone zasługi; tytułowy don Emmanuel, człowiek mądry i szanowany, a zarazem ekscentryczny i prostacki w obejściu; oraz wiele innych, równie barwnych postaci.
De Bernières w realistyczny sposób pokazuje życie w biednym, skorumpowanym kraju. Nie stroni od opisów okrutnych mordów i przybliża czytelnikowi ponure tło historyczne wymyślonego kraju, inspirowane dziejami rzeczywistych państw Ameryki Łacińskiej. Lecz w miarę rozwoju akcji, w brutalną rzeczywistość zaczyna się wkradać coraz więcej elementów magicznych, wpisujących się jednak w naturę tego świata. Zakończenie zaś jest iście bajkowe (przeskoczcie do następnego akapitu, jeśli chcecie poznać je sami): wszyscy źli ludzie zostają ukarani, a w inkaskich ruinach powstaje zalążek nowego, lepszego świata.
"Wojna o czułe miejsca don Emmanuela" to lektura, od której nie można się oderwać. Akcja rozkręca się powoli, by w efekcie kilku zbiegów okoliczności  zasypać czytelnika lawiną dramatycznych i brzemiennych w skutkach wydarzeń. Mnie jednak szczególnie zainteresowały indiańskie wierzenia i rytuały, w których wielowiekowa mądrość nierozerwalnie łączy się z dziecięcą naiwnością. Polecam tę książkę, nie tylko miłośnikom kultury latynoskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz