Jak w każdy piątek Warszawa
Niczym jedna wielka wrzawa.
Chodź, Pan! Polej nam tu mnogo
Niech policja zerka srogo.
Jak się bawić, to się bawić!
Niechaj starych gnębi zawiść.
To tak jakby w uniesieniu
Zabyć o swoim istnieniu
W równe nogi wskoczyć w studnię
By zachwiało nas paskudnie.
Nie utoniesz, nie utoniesz!
Swojej matce nic nie powiesz.
Jeszcze jedno kamikaze!
Daj Pan, niechaj głowę stracę
Światy czarów – czar za światem!
Teraz Pan Bóg jest mi bratem.
Gdy po wszystkim – trzecia w nocy
Ja się snuję szumiejący
W zapomnieniu, w kołysaniu
Myślę tylko już o spaniu.
W autobusie niewesoło
Pełno takich jak ja wkoło
- bladych, cichych, przytłumionych
młodych w latach swych pogodnych.
Droga długa, przymknę oczy
Niech się ciemność ze mną droczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz