Stojący
człowiek
Korytarz
w kamienicy. Światło zgaszone. W ścianie naprzeciw widowni dwoje drzwi.
Pośrodku korytarza stoi wysoki, muskularny człowiek przykryty prześcieradłem.
Drzwi po lewej otwierają się. Wychodzi z nich Pan Męczydusza w piżamie.
Przeciąga się, zapala światło, przechodzi na drugi koniec korytarza, gasi
światło i wychodzi. Drzwi po prawej otwierają się. Wychodzi z nich Pan
Nieżyciowy w piżamie. Przeciąga się, zapala światło i przechodzi na drugi
koniec korytarza, gdzie mija się z Panem Męczyduszą.
PAN MĘCZYDUSZA:
Dzień
dobry, proszę.
PAN NIEŻYCIOWY:
Dzień
dobry, dziękuję.
Pan Nieżyciowy wychodzi. Pan Męczydusza
przechodzi na drugi koniec korytarza, gasi światło i wychodzi przez lewe drzwi.
Pan Nieżyciowy wraca, zapala światło, przechodzi na drugi koniec korytarza,
gasi światło i wychodzi przez prawe drzwi. Po chwili drzwi po lewej otwierają
się i wchodzi przez nie Pan Męczydusza już ubrany, w płaszczu i z teczką.
Zapala światło i rusza na drugi koniec korytarza. Nagle odwraca się, spostrzega
człowieka przykrytego prześcieradłem i podchodzi do niego. Ogląda go z każdej
strony. Drzwi po prawej otwierają się i wchodzi przez nie Pan Nieżyciowy, już
ubrany, w płaszczu i z teczką. Rusza na drugi koniec korytarza, ale natyka się
na Pana Męczyduszę.
PAN NIEŻYCIOWY:
Co
pan tu robi?
PAN MĘCZYDUSZA:
Widział
pan to?
PAN NIEŻYCIOWY:
Nie,
wczoraj tu tego nie było. Co to takiego?
PAN MĘCZYDUSZA:
Nie wiem, ale chyba coś przykrytego prześcieradłem.
Nie wiem, ale chyba coś przykrytego prześcieradłem.
PAN NIEŻYCIOWY:
Tak
sądzę.
(Pauza)
Może
je odsłonimy?
PAN MĘCZYDUSZA (po pauzie):
Tak.
(Pauza)
Ale
co?
PAN NIEŻYCIOWY:
Prześcieradło.
PAN MĘCZYDUSZA:
Oczywiście.
(Pauza)
Dobrze,
tak.
Obchodzi człowieka dookoła, przypatruje
mu się chwile, po czym zdejmuje prześcieradło.
PAN NIEŻYCIOWY:
Co
to?
PAN MĘCZYDUSZA:
Chyba
jakiś pomnik.
PAN NIEŻYCIOWY:
Tak
przypuszczam.
(Pauza)
A
czyj?
PAN MĘCZYDUSZA:
Pewnie
jakiegoś tytana pracy.
PAN NIEŻYCIOWY:
Pewnie
tak. Tytana, z pewnością.
PAN MĘCZYDUSZA:
Chociaż…
PAN NIEŻYCIOWY:
Chociaż…
PAN MĘCZYDUSZA:
Jakby
zbyt realistyczny na pomnik.
PAN NIEŻYCIOWY:
Tak,
jakby tak. Zdecydowanie zbyt realistyczny, tak.
PAN MĘCZYDUSZA:
To
może być manekin.
PAN NIEŻYCIOWY:
Manekin,
tak, tak. Z pewnością.
PAN MĘCZYDUSZA:
Hm…
Hm…
PAN NIEZYCIOWY:
Hm,
hm… fiu, fiu, hm…
Pan Męczydusza wyjmuje z teczki
stetoskop i zaczyna badać stojącego człowieka.
PAN MĘCZYDUSZA:
Coś
jakby…
PAN NIEŻYCIOWY:
Jakby…
PAN MĘCZYDUSZA:
Jakby
serce…
PAN NIEŻYCIOWY:
Serce!
PAN MĘCZYDUSZA:
Niech
pan posłucha!
Podaje mu stetoskop. Pan Nieżyciowy bada
człowieka.
PAN NIEŻYCIOWY:
Ho,
ho! Tak! Serce jak dzwon!
Pan Męczydusza odbiera od niego
stetoskop i kontynuuje badanie.
PAN MĘCZYDUSZA:
I
jeszcze…
PAN NIEŻYCIOWY:
Jeszcze! Jeszcze…
Jeszcze! Jeszcze…
PAN MĘCZYDUSZE:
Jeszcze
jakby płuca…
PAN NIEŻYCIOWY:
Płuca!
Och!
PAN MĘCZYDUSZA:
Niech
pan posłucha!
Podaje mu stetoskop. Pan Nieżyciowy bada
człowieka.
PAN NIEŻYCIOWY:
Ho,
ho! Tak! Płuca jak miechy!
Oddaje mu stetoskop. Pan Męczydusza
chowa go do teczki.
PAN MĘCZYDUSZA:
Jest
to zatem żywy człowiek.
PAN NIEŻYCIOWY:
Żywy
człowiek. Tak, z pewnością żywy. Po prostu żywy człowiek. Nie manekin, nie
pomnik, tylko normalny, żywy człowiek.
(Pauza)
Żywy?!
PAN MĘCZYDUSZA:
Żywy!
i to jeszcze jaki! Proszę spojrzeć na te proporcje!
PAN NIEŻYCIOWY:
Och,
te proporcje!
PAN MĘCZYDUSZA:
Jak nie z tego świata!
Jak nie z tego świata!
PAN NIEŻYCIOWY:
Boskie!
PAN MĘCZYDUSZA:
Z
ust mi pan to wyjął!
PAN NIEŻYCIOWY (po pauzie):
Zmierzmy
go!
PAN MĘCZYDUSZA:
Zmierzmy,
tak.
Pan Nieżyciowy wyjmuje z teczki centymetr
krawiecki i zaczyna mierzyć człowieka.
PAN NIEŻYCIOWY:
Co
za szczęka!
PAN MĘCZYDUSZA:
Ach
tak, szczęka, tak!
PAN NIEŻYCIOWY:
Ten podbródek!
Ten podbródek!
PAN MĘCZYDUSZA:
Podbródek
i szczęka, boskie!
PAN NIEŻYCIOWY:
Co
za umięśnione ramiona!
PAN MĘCZYDUSZA:
Nadludzkie!
PAN NIEŻYCIOWY:
Klatka
piersiowa – jak u atlety!
PAN MĘCZYDUSZA:
Atleta!
Istny heros!
PAN NIEŻYCIOWY:
Tak…
PAN MĘCZYDUSZA:
O,
tak, tak!
PAN NIEŻYCIOWY (po pauzie):
Myśli
pan, że…
PAN MĘCZYDUSZA:
Myślę,
że też.
PAN NIEŻYCIOWY:
Sprawdzimy?
PAN MĘCZYDUSZA:
No co pan!
No co pan!
PAN NIEŻYCIOWY:
Niech
pan nie będzie taki nieżyciowy!
PAN MĘCZYDUSZA:
Przepraszam!
Muszę już iść do pracy!
Nakrywa człowieka prześcieradłem i
wychodzi. Pan Nieżyciowy przygląda się przez chwilę człowiekowi, gasi światło i
wychodzi.
Wraca Pan Męczydusza. Zapala światło. Zatrzymuje
się przed człowiekiem i przygląda się mu. Po chwili wraca Pan Nieżyciowy.
PAN NIEŻYCIOWY:
No
i co? Stoi?
PAN MĘCZYDUSZA:
Stoi.
PAN NIEŻYCIOWY:
Odkrywaj
pan!
Pan Męczydusza zdejmuje prześcieradło.
PAN NIEŻYCIOWY:
Stoi!
PAN MĘCZYDUSZA:
Wiele o nim myślałem w pracy…
Wiele o nim myślałem w pracy…
PAN NIEŻYCIOWY:
I?…
PAN MĘCZYDUSZA:
Doszedłem
do wniosku…
PAN NIEŻYCIOWY:
Tak?
PAN MĘCZYDUSZA:
Panie Nieżyciowy, to jest Nadczłowiek.
Panie Nieżyciowy, to jest Nadczłowiek.
PAN NIEŻYCIOWY:
Nadczłowiek!
O! Nadczłowiek!
(Pauza)
Ale,
panie Męczydusza, dlaczego on stoi?
PAN MĘCZYDUSZA:
Dlaczego
stoi?
PAN NIEŻYCIOWY:
Czemu
stoi, panie Męczydusza?
PAN MĘCZYDUSZA:
Stoi…
PAN NIEŻYCIOWY:
Tak?
PAN MĘCZYDUSZA:
Nie
wiem.
PAN NIEŻYCIOWY:
Ach
tak…
PAN MĘCZYDUSZA (po pauzie):
No,
ale w każdym razie jest to Nadczłowiek.
PAN NIEŻYCIOWY:
Nadczłowiek!
Tak, to jest Nadczłowiek.
PAN MĘCZYDUSZA:
Adorujmy.
Adorują człowieka przez dłuższą chwilę w
bezruchu.
PAN MĘCZYDUSZA:
Późno
już.
PAN NIEŻYCIOWY:
Co?
Ach tak, późno.
PAN MĘCZYDUSZA:
Do
widzenia panu.
PAN NIEŻYCIOWY:
Do
widzenia, do widzenia.
Pan Męczydusza wychodzi przez lewe
drzwi. Pan Nieżyciowy przygląda się jeszcze chwilę człowiekowi, po czym nakrywa
go prześcieradłem, gasi światło i wychodzi przez prawe drzwi.
Pan Nieżyciowy wchodzi przez prawe
drzwi. zapala światło i przygląda się człowiekowi z uwagą. Zdejmuje z niego
prześcieradło i dalej mu się przygląda. Przez lewe drzwi wchodzi Pan
Męczydusza.
PAN MĘCZYDUSZA:
Dzień
dobry, stoi?
PAN NIEŻYCIOWY:
Stoi,
ale jakby się cofnął.
PAN MĘCZYDUSZA:
Co
też pan opowiada?
PAN NIEŻYCIOWY:
No
naprawdę! Wczoraj stał jakby bliżej!
PAN MĘCZYDUSZA:
Wydaje
się panu.
PAN NIEŻYCIOWY:
Sprawdźmy!
Wyjmuje z teczki centymetr i mierzy
odległość między drzwiami a stopą człowieka.
PAN NIEŻYCIOWY:
Cały
centymetr!
PAN MĘCZYDUSZA:
Wydaje
się panu. Muszę iść do pracy.
Wychodzi. Pan Nieżyciowy przygląda się
człowiekowi jeszcze przez chwilę.
PAN NIEŻYCIOWY:
Cofa
się.
Nakrywa go prześcieradłem, gasi światło
i wychodzi.
Wracają Pan Męczydusza i Pan Nieżyciowy.
Pan Męczydusza zapala światło. Pan Nieżyciowy staje jak wryty.
PAN NIEŻYCIOWY:
Znowu
się cofnął!
PAN MĘCZYDUSZA:
Faktycznie,
jakby stoi trochę dalej. Może ktoś go przestawił przez ten czas.
(Zdejmuje z człowieka prześcieradło)
Nie
ma powodu do paniki. Adorujmy.
PAN NIEŻYCIOWY
Tak,
adorujmy.
Adorują człowieka przez dłuższą chwilę w
bezruchu.
PAN MĘCZYDUSZA:
Późno
już.
PAN NIEŻYCIOWY:
Co?
Ach tak, późno.
PAN MĘCZYDUSZA:
Do
widzenia panu.
PAN NIEŻYCIOWY:
Do
widzenia, do widzenia.
Pan Męczydusza wychodzi przez lewe
drzwi. Pan Nieżyciowy przygląda się jeszcze chwilę człowiekowi.
PAN NIEŻYCIOWY:
Cofa
się.
Nakrywa go prześcieradłem, gasi światło
i wychodzi.
Przez lewe drzwi wchodzi Pan Męczydusza
w piżamie, przez prawe Pan Nieżyciowy, również w piżamie. Pan Nieżyciowy zapala
światło. Człowiek stoi znacznie przesunięty do tyłu.
PAN NIEŻYCIOWY:
A
nie mówiłem, że się cofa?
PAN MĘCZYDUSZA:
Na
Boga, faktycznie! Cofa się!
PAN NIEŻYCIOWY:
I
to jak!
Rzucają się ku człowiekowi. Pan
Męczydusza zdejmuje prześcieradło. Próbują przepchnąć go do przodu, ale, mimo
wielkiego wysiłku, nie udaje im się. Po wielu próbach rezygnują i siadają u
stóp człowieka, zmęczeni.
PAN NIEŻYCIOWY (po pauzie):
Lecę
po taczkę!
Wybiega przez prawe drzwi. Po chwili
wraca, pchając przed sobą taczkę.
PAN NIEŻYCIOWY:
Załadujmy
go!
Nagle człowiek rusza przed siebie
wolnym, lecz dostojnym krokiem.
PAN MĘCZYDUSZA:
Rusza
się!
PAN NIEŻYCIOWY:
Idzie!
Pan Męczydusza i Pan Nieżyciowy
zaczynają się ześlizgiwać ku przeciwnemu końcowi korytarza. Próbują się chwytać
podłogi, lecz mimo to ześlizgują się. Taczka stoi nieruchomo. Gdy są już prawie
poza sceną, człowiek dociera do przeciwnego końca korytarza, zatrzymuje się.
CZŁOWIEK (nie
odwracając się, głosem głębokim, dostojnym):
Adieu!
PAN NIEŻYCIOWY
Panie
Męczydusza! On mówi po francusku!
PAN MĘCZYDUSZA:
To
rzeczywiście JEST Nadczłowiek!
Człowiek wychodzi, a Pan Męczydusza i Pan
Nieżyciowy ześlizgują się poza scenę.
KURTYNA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz