poniedziałek, 28 lipca 2014

"Stojący człowiek" - Józef Exterowicz

Jednoaktówka Józefa Exterowicza.
Stojący człowiek


Korytarz w kamienicy. Światło zgaszone. W ścianie naprzeciw widowni dwoje drzwi. Pośrodku korytarza stoi wysoki, muskularny człowiek przykryty prześcieradłem. Drzwi po lewej otwierają się. Wychodzi z nich Pan Męczydusza w piżamie. Przeciąga się, zapala światło, przechodzi na drugi koniec korytarza, gasi światło i wychodzi. Drzwi po prawej otwierają się. Wychodzi z nich Pan Nieżyciowy w piżamie. Przeciąga się, zapala światło i przechodzi na drugi koniec korytarza, gdzie mija się z Panem Męczyduszą.


PAN MĘCZYDUSZA:


Dzień dobry, proszę.




PAN NIEŻYCIOWY:


Dzień dobry, dziękuję.




Pan Nieżyciowy wychodzi. Pan Męczydusza przechodzi na drugi koniec korytarza, gasi światło i wychodzi przez lewe drzwi. Pan Nieżyciowy wraca, zapala światło, przechodzi na drugi koniec korytarza, gasi światło i wychodzi przez prawe drzwi. Po chwili drzwi po lewej otwierają się i wchodzi przez nie Pan Męczydusza już ubrany, w płaszczu i z teczką. Zapala światło i rusza na drugi koniec korytarza. Nagle odwraca się, spostrzega człowieka przykrytego prześcieradłem i podchodzi do niego. Ogląda go z każdej strony. Drzwi po prawej otwierają się i wchodzi przez nie Pan Nieżyciowy, już ubrany, w płaszczu i z teczką. Rusza na drugi koniec korytarza, ale natyka się na Pana Męczyduszę.




PAN NIEŻYCIOWY:


Co pan tu robi?




PAN MĘCZYDUSZA:


Widział pan to?






PAN NIEŻYCIOWY:


Nie, wczoraj tu tego nie było. Co to takiego?




PAN MĘCZYDUSZA:
Nie wiem, ale chyba coś przykrytego prześcieradłem.




PAN NIEŻYCIOWY:


Tak sądzę.


(Pauza)


Może je odsłonimy?




PAN MĘCZYDUSZA (po pauzie):


Tak.


(Pauza)


Ale co?




PAN NIEŻYCIOWY:


Prześcieradło.






PAN MĘCZYDUSZA:


Oczywiście.


(Pauza)


Dobrze, tak.




Obchodzi człowieka dookoła, przypatruje mu się chwile, po czym zdejmuje prześcieradło.




PAN NIEŻYCIOWY:


Co to?




PAN MĘCZYDUSZA:


Chyba jakiś pomnik.




PAN NIEŻYCIOWY:


Tak przypuszczam.


(Pauza)


A czyj?




PAN MĘCZYDUSZA:


Pewnie jakiegoś tytana pracy.




PAN NIEŻYCIOWY:


Pewnie tak. Tytana, z pewnością.




PAN MĘCZYDUSZA:


Chociaż…




PAN NIEŻYCIOWY:


Chociaż…




PAN MĘCZYDUSZA:


Jakby zbyt realistyczny na pomnik.




PAN NIEŻYCIOWY:


Tak, jakby tak. Zdecydowanie zbyt realistyczny, tak.




PAN MĘCZYDUSZA:


To może być manekin.




PAN NIEŻYCIOWY:


Manekin, tak, tak. Z pewnością.




PAN MĘCZYDUSZA:
Hm…




PAN NIEZYCIOWY:


Hm, hm… fiu, fiu, hm…




Pan Męczydusza wyjmuje z teczki stetoskop i zaczyna badać stojącego człowieka.




PAN MĘCZYDUSZA:


Coś jakby…




PAN NIEŻYCIOWY:


Jakby…




PAN MĘCZYDUSZA:


Jakby serce…




PAN NIEŻYCIOWY:


Serce!




PAN MĘCZYDUSZA:


Niech pan posłucha!




Podaje mu stetoskop. Pan Nieżyciowy bada człowieka.




PAN NIEŻYCIOWY:


Ho, ho! Tak! Serce jak dzwon!




Pan Męczydusza odbiera od niego stetoskop i kontynuuje badanie.




PAN MĘCZYDUSZA:


I jeszcze…




PAN NIEŻYCIOWY:
Jeszcze! Jeszcze…




PAN MĘCZYDUSZE:


Jeszcze jakby płuca…




PAN NIEŻYCIOWY:


Płuca! Och!




PAN MĘCZYDUSZA:


Niech pan posłucha!




Podaje mu stetoskop. Pan Nieżyciowy bada człowieka.




PAN NIEŻYCIOWY:


Ho, ho! Tak! Płuca jak miechy!




Oddaje mu stetoskop. Pan Męczydusza chowa go do teczki.




PAN MĘCZYDUSZA:


Jest to zatem żywy człowiek.




PAN NIEŻYCIOWY:


Żywy człowiek. Tak, z pewnością żywy. Po prostu żywy człowiek. Nie manekin, nie pomnik, tylko normalny, żywy człowiek.


(Pauza)


Żywy?!




PAN MĘCZYDUSZA:


Żywy! i to jeszcze jaki! Proszę spojrzeć na te proporcje!




PAN NIEŻYCIOWY:


Och, te proporcje!




PAN MĘCZYDUSZA:
Jak nie z tego świata!




PAN NIEŻYCIOWY:


Boskie!




PAN MĘCZYDUSZA:


Z ust mi pan to wyjął!




PAN NIEŻYCIOWY (po pauzie):


Zmierzmy go!




PAN MĘCZYDUSZA:


Zmierzmy, tak.




Pan Nieżyciowy wyjmuje z teczki centymetr krawiecki i zaczyna mierzyć człowieka.




PAN NIEŻYCIOWY:


Co za szczęka!




PAN MĘCZYDUSZA:


Ach tak, szczęka, tak!




PAN NIEŻYCIOWY:
Ten podbródek!




PAN MĘCZYDUSZA:


Podbródek i szczęka, boskie!




PAN NIEŻYCIOWY:


Co za umięśnione ramiona!




PAN MĘCZYDUSZA:


Nadludzkie!




PAN NIEŻYCIOWY:


Klatka piersiowa – jak u atlety!




PAN MĘCZYDUSZA:


Atleta! Istny heros!






PAN NIEŻYCIOWY:


Tak…




PAN MĘCZYDUSZA:


O, tak, tak!




PAN NIEŻYCIOWY (po pauzie):


Myśli pan, że…




PAN MĘCZYDUSZA:


Myślę, że też.




PAN NIEŻYCIOWY:


Sprawdzimy?




PAN MĘCZYDUSZA:
No co pan!




PAN NIEŻYCIOWY:


Niech pan nie będzie taki nieżyciowy!




PAN MĘCZYDUSZA:


Przepraszam! Muszę już iść do pracy!




Nakrywa człowieka prześcieradłem i wychodzi. Pan Nieżyciowy przygląda się przez chwilę człowiekowi, gasi światło i wychodzi.




Wraca Pan Męczydusza. Zapala światło. Zatrzymuje się przed człowiekiem i przygląda się mu. Po chwili wraca Pan Nieżyciowy.




PAN NIEŻYCIOWY:


No i co? Stoi?




PAN MĘCZYDUSZA:


Stoi.




PAN NIEŻYCIOWY:


Odkrywaj pan!




Pan Męczydusza zdejmuje prześcieradło.




PAN NIEŻYCIOWY:


Stoi!




PAN MĘCZYDUSZA:
Wiele o nim myślałem w pracy…




PAN NIEŻYCIOWY:


I?…




PAN MĘCZYDUSZA:


Doszedłem do wniosku…




PAN NIEŻYCIOWY:


Tak?




PAN MĘCZYDUSZA:
Panie Nieżyciowy, to jest Nadczłowiek.




PAN NIEŻYCIOWY:


Nadczłowiek! O! Nadczłowiek!


(Pauza)


Ale, panie Męczydusza, dlaczego on stoi?




PAN MĘCZYDUSZA:


Dlaczego stoi?




PAN NIEŻYCIOWY:


Czemu stoi, panie Męczydusza?




PAN MĘCZYDUSZA:


Stoi…




PAN NIEŻYCIOWY:


Tak?




PAN MĘCZYDUSZA:


Nie wiem.




PAN NIEŻYCIOWY:


Ach tak…




PAN MĘCZYDUSZA (po pauzie):


No, ale w każdym razie jest to Nadczłowiek.




PAN NIEŻYCIOWY:


Nadczłowiek! Tak, to jest Nadczłowiek.




PAN MĘCZYDUSZA:


Adorujmy.




Adorują człowieka przez dłuższą chwilę w bezruchu.




PAN MĘCZYDUSZA:


Późno już.




PAN NIEŻYCIOWY:


Co? Ach tak, późno.






PAN MĘCZYDUSZA:


Do widzenia panu.




PAN NIEŻYCIOWY:


Do widzenia, do widzenia.




Pan Męczydusza wychodzi przez lewe drzwi. Pan Nieżyciowy przygląda się jeszcze chwilę człowiekowi, po czym nakrywa go prześcieradłem, gasi światło i wychodzi przez prawe drzwi.




Pan Nieżyciowy wchodzi przez prawe drzwi. zapala światło i przygląda się człowiekowi z uwagą. Zdejmuje z niego prześcieradło i dalej mu się przygląda. Przez lewe drzwi wchodzi Pan Męczydusza.




PAN MĘCZYDUSZA:


Dzień dobry, stoi?




PAN NIEŻYCIOWY:


Stoi, ale jakby się cofnął.




PAN MĘCZYDUSZA:


Co też pan opowiada?




PAN NIEŻYCIOWY:


No naprawdę! Wczoraj stał jakby bliżej!




PAN MĘCZYDUSZA:


Wydaje się panu.




PAN NIEŻYCIOWY:


Sprawdźmy!




Wyjmuje z teczki centymetr i mierzy odległość między drzwiami a stopą człowieka.




PAN NIEŻYCIOWY:


Cały centymetr!




PAN MĘCZYDUSZA:


Wydaje się panu. Muszę iść do pracy.




Wychodzi. Pan Nieżyciowy przygląda się człowiekowi jeszcze przez chwilę.




PAN NIEŻYCIOWY:


Cofa się.




Nakrywa go prześcieradłem, gasi światło i wychodzi.




Wracają Pan Męczydusza i Pan Nieżyciowy. Pan Męczydusza zapala światło. Pan Nieżyciowy staje jak wryty.






PAN NIEŻYCIOWY:


Znowu się cofnął!




PAN MĘCZYDUSZA:


Faktycznie, jakby stoi trochę dalej. Może ktoś go przestawił przez ten czas.


(Zdejmuje z człowieka prześcieradło)


Nie ma powodu do paniki. Adorujmy.




PAN NIEŻYCIOWY


Tak, adorujmy.




Adorują człowieka przez dłuższą chwilę w bezruchu.




PAN MĘCZYDUSZA:


Późno już.




PAN NIEŻYCIOWY:


Co? Ach tak, późno.




PAN MĘCZYDUSZA:


Do widzenia panu.




PAN NIEŻYCIOWY:


Do widzenia, do widzenia.




Pan Męczydusza wychodzi przez lewe drzwi. Pan Nieżyciowy przygląda się jeszcze chwilę człowiekowi.




PAN NIEŻYCIOWY:


Cofa się.




Nakrywa go prześcieradłem, gasi światło i wychodzi.




Przez lewe drzwi wchodzi Pan Męczydusza w piżamie, przez prawe Pan Nieżyciowy, również w piżamie. Pan Nieżyciowy zapala światło. Człowiek stoi znacznie przesunięty do tyłu.




PAN NIEŻYCIOWY:


A nie mówiłem, że się cofa?




PAN MĘCZYDUSZA:


Na Boga, faktycznie! Cofa się!




PAN NIEŻYCIOWY:


I to jak!




Rzucają się ku człowiekowi. Pan Męczydusza zdejmuje prześcieradło. Próbują przepchnąć go do przodu, ale, mimo wielkiego wysiłku, nie udaje im się. Po wielu próbach rezygnują i siadają u stóp człowieka, zmęczeni.






PAN NIEŻYCIOWY (po pauzie):


Lecę po taczkę!




Wybiega przez prawe drzwi. Po chwili wraca, pchając przed sobą taczkę.




PAN NIEŻYCIOWY:


Załadujmy go!




Nagle człowiek rusza przed siebie wolnym, lecz dostojnym krokiem.




PAN MĘCZYDUSZA:


Rusza się!




PAN NIEŻYCIOWY:


Idzie!




Pan Męczydusza i Pan Nieżyciowy zaczynają się ześlizgiwać ku przeciwnemu końcowi korytarza. Próbują się chwytać podłogi, lecz mimo to ześlizgują się. Taczka stoi nieruchomo. Gdy są już prawie poza sceną, człowiek dociera do przeciwnego końca korytarza, zatrzymuje się.




CZŁOWIEK (nie odwracając się, głosem głębokim, dostojnym):


Adieu!




PAN NIEŻYCIOWY


Panie Męczydusza! On mówi po francusku!




PAN MĘCZYDUSZA:


To rzeczywiście JEST Nadczłowiek!




Człowiek wychodzi, a Pan Męczydusza i Pan Nieżyciowy ześlizgują się poza scenę.




KURTYNA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz