piątek, 5 września 2014

8 - odcinek 6.

Zapraszamy na kolejny odcinek serialu "8". Tym razem wyjątkowo, z powodu problemów technicznych, zamiast ilustracji Konrada Kawskiego - zdjęcie wykonane przez Wolfganga Dobermana, obrobione przez Józefa Exterowicza.
– Wygląda na to, że to tutaj – Borowski zatrzymał samochód pod szarym budynkiem. Nad wejściem widniał szyld z napisem HOTEL i trzema gwiazdkami.
Wysiedli z auta i weszli do hotelu przez obrotowe drzwi. Wnętrze wyglądało elegancko, ale niezbyt wystawnie. Na recepcji za ladą stała młoda blondynka, która natychmiast powitała gości.
– Dzień dobry – odpowiedział detektyw na jej powitanie, jednocześnie sięgając do wewnętrznej kieszeni marynarki po odznakę. – Detektyw Borowski, a to jest pan Uri Klonowic. Prowadzimy śledztwo w sprawie zamachu na wycieczkę z Izraela. Podobno jej wychowawcy mieszkają u państwa?

– Tak, dwoje z nich nadal u nas mieszka – potwierdziła recepcjonistka.
– Dwoje?
– Było ich troje – odezwał się Klonowic.
Dziewczyna zaczęła sprawdzać coś na komputerze, a następnie powiedziała, nie odrywając wzroku od monitora:
– Pani Chawa Liwni wymeldowała się przedwczoraj rano, a pani Riwka Blumsztajn i pan Adam Hanoch nadal są zameldowani.
– Chcielibyśmy z nimi porozmawiać.
– Pan Hanoch mieszka w pokoju numer 114, a pani Blumsztajn - 115. Zaprowadzę panów.
– Nie trzeba – odparł Borowski i skierował się wraz z towarzyszem w stronę windy.
– Wymeldowała się przedwczoraj… – wymamrotał Uri wciskając przycisk przy windzie. – To znaczy, że zrobiła to zanim poszli na wycieczkę do parku.
– Mam nadzieję, że zaraz wszystkiego się dowiemy – powiedział Piotr przechodząc przez rozsuwające się drzwi. 
***
Tomek wyszedł ze swojego pokoju i zajrzał do salonu. Jego ojciec spał w fotelu, głośno chrapiąc przy włączonym telewizorze. Chłopak po cichu założył buty i wyszedł z mieszkania.
Postanowił, że pójdzie do Magdy i ją przeprosi, chociaż aż skręcało go w żołądku, gdy wyobrażał sobie, jaka będzie jej reakcja na jego widok. Wiedział dobrze, do czego jest zdolna, kiedy się dąsa.
Po drodze kupił na straganie jakieś kwiaty, których nazwy nawet nie znał. Poszedł pod dom, gdzie mieszkała Magda. Gdy przechodził przez parking, zauważył znajomy czarny samochód. Rozejrzał się. Parę metrów dalej na chodniku stał mężczyzna w garniturze. Chłopak schował się szybko między drzewami. Po chwili drzwi domu otworzyły się i wyszła przez nie Magda. Dziewczyna podbiegła do eleganckiego mężczyzny i rzuciła mu się na szyję, po czym oboje skierowali się w stronę samochodu. Tomek poczuł, jak gardło mu się ściska z zazdrości. Postanowił jednak odejść, by nie zniweczyć swojego i Magdy planu na wzbogacenie się. Odwrócił się i wpadł na kogoś, kto stał za nim.
– Marek? Co ty tu robisz?
– Szedłem sobie, a potem stanąłem – odparł chudy, zgarbiony chłopak, schylając się po okulary, które spadły mu z nosa po zderzeniu z Tomkiem. Przetarł szkła swetrem i założył je na pryszczatą twarz.
– Po co tu łazisz?
– Bo tu mieszkam – Marek spojrzał ponad ramieniem Tomka na Magdę wsiadającą do samochodu ze starszym mężczyzną. – Magda ma nowego faceta?
– Gówno cię to obchodzi.
– Najwyraźniej nie jesteś w jej typie.
– Zamknij się!
Pryszczaty chłopak zauważył w ręku Tomka kwiaty, z których część miała nadłamane łodygi.
– Ładne kwiatki – stwierdził. – Dla kogo?
– Weź je sobie, pajacu – Tomek rzucił bukietem w swojego rozmówcę i odszedł.
***
Borowski i Klonowic stanęli przed drzwiami pokoju numer 114. Detektyw zapukał, lecz nie było odpowiedzi. Zapukał ponownie.
Police, open the door – zawołał Piotr, waląc w drzwi.
– To na nic – stwierdził Uri. – Zobaczmy pod 115.
Przeszli do następnych drzwi i zapukali. Otworzyła im młoda czarnowłosa kobieta. Wyglądała, jakby przed chwilą płakała.
– Słucham? – powiedziała.
– Pani Riwka Blumsztajn? – zapytał Borowski.
– Tak.
– Detektyw Borowski z policji, a to Uri Klonowic z Mosadu. Możemy porozmawiać?
– Proszę wejść.
Kobieta wpuściła ich do pokoju, gdzie stał też mężczyzna o śniadej karnacji, na oko mniej więcej w jej wieku.
– A pan to zapewne Adam Hanoch? – założył detektyw.
Mężczyzna nic nie odpowiedział, zrobił tylko zdziwioną minę.
– On nie mówi po polsku – poinformowała Riwka. – Ale tak, nazywa się Adam Hanoch.
– Uri, może przejmiesz? – zwrócił się Piotr do towarzysza.
– Badamy sprawę zamachu na wycieczkę – zaczął Klonowic po hebrajsku. – Państwo byli jej wychowawcami, nieprawdaż?
– Tak – odpowiedzieli zapytani.
– Gdzie państwo byli w czasie strzelaniny?
– Tutaj, w hotelu – rzekł Adam po chwili wahania. – Źle się czuliśmy.
– Oboje naraz?
– Coś nam zaszkodziło.
– Czyli nie dopilnowali państwo swoich obowiązków jako opiekunowie?
– Adam, przestań – wtrąciła się Riwka. – Byliśmy w parku, ale kilkadziesiąt metrów dalej.
– Dlaczego?
– Musieliśmy porozmawiać na osobności.
– Akurat wtedy?
– Faktycznie wybrałam nienajszczęśliwszy moment.
– O czym państwo rozmawiali?
– To sprawa osobista – przerwał Hanoch.
Uri popatrzył po nich podejrzliwym wzrokiem.
– Państwo są parą? – zapytał.
– Tak – odpowiedział mężczyzna po chwili ciszy.
– No dobrze, rozmawialiście i co dalej?
– Dzieci poszły z naszą koleżanką Chawą i ochroniarzem – tłumaczyła Blumsztajn. – Mieliśmy ich dogonić… Nagle usłyszeliśmy strzały i… Ja spanikowałam… Adam wziął mnie za rękę i wyprowadził z parku. Ukryliśmy się tutaj. Od tamtej pory prawie nie wychodzimy.
– A co stało się z Chawą Liwni?
– Nie wiemy. Mieszkała ze mną w pokoju – Riwka wskazała jedno z dwóch stojących pod ścianą łóżek. – Podobno wymeldowała się przed naszym wyjściem do parku. Więcej jej już nie widzieliśmy.
– Czy poznają państwo to? – Uri sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej znalezioną w parku jarmułkę zapakowaną w plastikowy woreczek. Kobieta rozpłakała się.
– To jarmułka Ariela Szucha, naszego podopiecznego – wyjaśnił Adam.
– Mogą mi państwo wytłumaczyć, jak znalazła się w krzakach?
– Nie mam pojęcia.
Borowski rozglądał się po pokoju podczas rozmowy, z której nie rozumiał ani słowa. Nie zauważył niczego szczególnego. Pokój hotelowy jak każdy inny - dwa łóżka, szafa, telewizor, stolik, lampki nocne. W kącie stała wieża stereo. Nie spostrzegł niczego nadzwyczajnego, z wyjątkiem ledwie wyczuwalnego, słodkawego, mdlącego zapachu, który panował w całym pomieszczeniu.
– Przepraszam – wtrącił detektyw. – Co tu tak śmierdzi?
– Nie wiem – odpowiedziała Riwka. – Śmierdzi tak od wczoraj. Mówiłam w recepcji, nawet przyszła sprzątaczka, ale nadal śmierdzi.
– Uri, masz jeszcze jakieś pytania do państwa?
– Na razie nie. Dziękujemy za pomoc.

Następny odcinek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz