Zapraszamy na kolejny odcinek serialu "8". Tym razem wyjątkowo, z powodu problemów technicznych, zamiast ilustracji Konrada Kawskiego - zdjęcie wykonane przez Wolfganga Dobermana, obrobione przez Józefa Exterowicza.
– Wygląda na to, że to tutaj – Borowski
zatrzymał samochód pod szarym budynkiem. Nad wejściem widniał szyld z napisem HOTEL i trzema gwiazdkami.
Wysiedli z auta i weszli do hotelu przez
obrotowe drzwi. Wnętrze wyglądało elegancko, ale niezbyt wystawnie. Na recepcji
za ladą stała młoda blondynka, która natychmiast powitała gości.
– Dzień dobry – odpowiedział detektyw na
jej powitanie, jednocześnie sięgając do wewnętrznej kieszeni marynarki po
odznakę. – Detektyw Borowski, a to jest pan Uri Klonowic. Prowadzimy śledztwo w
sprawie zamachu na wycieczkę z Izraela. Podobno jej wychowawcy mieszkają u
państwa?
– Tak, dwoje z nich nadal u nas mieszka
– potwierdziła recepcjonistka.
– Dwoje?
– Było ich troje – odezwał się Klonowic.
Dziewczyna zaczęła sprawdzać coś na
komputerze, a następnie powiedziała, nie odrywając wzroku od monitora:
– Pani Chawa Liwni wymeldowała się
przedwczoraj rano, a pani Riwka Blumsztajn i pan Adam Hanoch nadal są
zameldowani.
– Chcielibyśmy z nimi porozmawiać.
– Pan Hanoch mieszka w pokoju numer 114,
a pani Blumsztajn - 115. Zaprowadzę panów.
– Nie trzeba – odparł Borowski i
skierował się wraz z towarzyszem w stronę windy.
– Wymeldowała się przedwczoraj… –
wymamrotał Uri wciskając przycisk przy windzie. – To znaczy, że zrobiła to
zanim poszli na wycieczkę do parku.
– Mam nadzieję, że zaraz wszystkiego się
dowiemy – powiedział Piotr przechodząc przez rozsuwające się drzwi.
***
Tomek wyszedł ze swojego pokoju i
zajrzał do salonu. Jego ojciec spał w fotelu, głośno chrapiąc przy włączonym
telewizorze. Chłopak po cichu założył buty i wyszedł z mieszkania.
Postanowił, że pójdzie do Magdy i ją
przeprosi, chociaż aż skręcało go w żołądku, gdy wyobrażał sobie, jaka będzie
jej reakcja na jego widok. Wiedział dobrze, do czego jest zdolna, kiedy się
dąsa.
Po drodze kupił na straganie jakieś
kwiaty, których nazwy nawet nie znał. Poszedł pod dom, gdzie mieszkała Magda.
Gdy przechodził przez parking, zauważył znajomy czarny samochód. Rozejrzał się.
Parę metrów dalej na chodniku stał mężczyzna w garniturze. Chłopak schował się
szybko między drzewami. Po chwili drzwi domu otworzyły się i wyszła przez nie
Magda. Dziewczyna podbiegła do eleganckiego mężczyzny i rzuciła mu się na
szyję, po czym oboje skierowali się w stronę samochodu. Tomek poczuł, jak
gardło mu się ściska z zazdrości. Postanowił jednak odejść, by nie zniweczyć
swojego i Magdy planu na wzbogacenie się. Odwrócił się i wpadł na kogoś, kto
stał za nim.
– Marek? Co ty tu robisz?
– Szedłem sobie, a potem stanąłem –
odparł chudy, zgarbiony chłopak, schylając się po okulary, które spadły mu z
nosa po zderzeniu z Tomkiem. Przetarł szkła swetrem i założył je na pryszczatą
twarz.
– Po co tu łazisz?
– Bo tu mieszkam – Marek spojrzał ponad
ramieniem Tomka na Magdę wsiadającą do samochodu ze starszym mężczyzną. – Magda
ma nowego faceta?
– Gówno cię to obchodzi.
– Najwyraźniej nie jesteś w jej typie.
– Zamknij się!
Pryszczaty chłopak zauważył w ręku Tomka
kwiaty, z których część miała nadłamane łodygi.
– Ładne kwiatki – stwierdził. – Dla
kogo?
– Weź je sobie, pajacu – Tomek rzucił
bukietem w swojego rozmówcę i odszedł.
***
Borowski i Klonowic stanęli przed
drzwiami pokoju numer 114. Detektyw zapukał, lecz nie było odpowiedzi. Zapukał
ponownie.
– Police,
open the door – zawołał Piotr, waląc w drzwi.
– To na nic – stwierdził Uri. – Zobaczmy
pod 115.
Przeszli do następnych drzwi i zapukali.
Otworzyła im młoda czarnowłosa kobieta. Wyglądała, jakby przed chwilą płakała.
– Słucham? – powiedziała.
– Pani Riwka Blumsztajn? – zapytał
Borowski.
– Tak.
– Detektyw Borowski z policji, a to Uri
Klonowic z Mosadu. Możemy porozmawiać?
– Proszę wejść.
Kobieta wpuściła ich do pokoju, gdzie
stał też mężczyzna o śniadej karnacji, na oko mniej więcej w jej wieku.
– A pan to zapewne Adam Hanoch? –
założył detektyw.
Mężczyzna nic nie odpowiedział, zrobił
tylko zdziwioną minę.
– On nie mówi po polsku – poinformowała
Riwka. – Ale tak, nazywa się Adam Hanoch.
– Uri, może przejmiesz? – zwrócił się
Piotr do towarzysza.
– Badamy sprawę zamachu na wycieczkę –
zaczął Klonowic po hebrajsku. – Państwo byli jej wychowawcami, nieprawdaż?
– Tak – odpowiedzieli zapytani.
– Gdzie państwo byli w czasie
strzelaniny?
– Tutaj, w hotelu – rzekł Adam po chwili
wahania. – Źle się czuliśmy.
– Oboje naraz?
– Coś nam zaszkodziło.
– Czyli nie dopilnowali państwo swoich
obowiązków jako opiekunowie?
– Adam, przestań – wtrąciła się Riwka. –
Byliśmy w parku, ale kilkadziesiąt metrów dalej.
– Dlaczego?
– Musieliśmy porozmawiać na osobności.
– Akurat wtedy?
– Faktycznie wybrałam nienajszczęśliwszy
moment.
– O czym państwo rozmawiali?
– To sprawa osobista – przerwał Hanoch.
Uri popatrzył po nich podejrzliwym
wzrokiem.
– Państwo są parą? – zapytał.
– Tak – odpowiedział mężczyzna po chwili
ciszy.
– No dobrze, rozmawialiście i co dalej?
– Dzieci poszły z naszą koleżanką Chawą
i ochroniarzem – tłumaczyła Blumsztajn. – Mieliśmy ich dogonić… Nagle
usłyszeliśmy strzały i… Ja spanikowałam… Adam wziął mnie za rękę i wyprowadził
z parku. Ukryliśmy się tutaj. Od tamtej pory prawie nie wychodzimy.
– A co stało się z Chawą Liwni?
– Nie wiemy. Mieszkała ze mną w pokoju –
Riwka wskazała jedno z dwóch stojących pod ścianą łóżek. – Podobno wymeldowała
się przed naszym wyjściem do parku. Więcej jej już nie widzieliśmy.
– Czy poznają państwo to? – Uri sięgnął
do kieszeni i wyciągnął z niej znalezioną w parku jarmułkę zapakowaną w
plastikowy woreczek. Kobieta rozpłakała się.
– To jarmułka Ariela Szucha, naszego
podopiecznego – wyjaśnił Adam.
– Mogą mi państwo wytłumaczyć, jak
znalazła się w krzakach?
– Nie mam pojęcia.
Borowski rozglądał się po pokoju podczas
rozmowy, z której nie rozumiał ani słowa. Nie zauważył niczego szczególnego.
Pokój hotelowy jak każdy inny - dwa łóżka, szafa, telewizor, stolik, lampki
nocne. W kącie stała wieża stereo. Nie spostrzegł niczego nadzwyczajnego, z
wyjątkiem ledwie wyczuwalnego, słodkawego, mdlącego zapachu, który panował w
całym pomieszczeniu.
– Przepraszam – wtrącił detektyw. – Co
tu tak śmierdzi?
– Nie wiem – odpowiedziała Riwka. –
Śmierdzi tak od wczoraj. Mówiłam w recepcji, nawet przyszła sprzątaczka, ale
nadal śmierdzi.
– Uri, masz jeszcze jakieś pytania do
państwa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz