piątek, 22 sierpnia 2014

8 - odcinek 4.


Borowski ubrany w szlafrok stał oparty o parapet i palił papierosa. Po czterech latach powrócił do nałogu. Teraz gapił się tępo na boisko szkolne pod swoim oknem, na którym odbywała się lekcja WF-u. Nagle zadzwonił jego telefon.
– Borowski, słucham.
– To ja, Klonowic – odezwał się głos w słuchawce. – Jestem już na komisariacie.
– Zaraz tam będę.
– Nie ma pośpiechu. Opowiem panu przez telefon. Technicy przeanalizowali jeszcze raz nagrania. Na plac weszli czterdzieści cztery dzieci i ochroniarz. Byli tam cały czas w trakcie strzelaniny. Ale potem, na placu zostało trzydzieści siedem ciał. Od dwudziestej pierwszej szesnaście, kiedy zaczęła się strzelanina, do dwudziestej pierwszej dwadzieścia dziewięć, kiedy przyjechała policja, nie działo się zupełnie nic.
– Jak to możliwe?

– Nie mam pojęcia.
– A co z tym chłopcem w szpitalu?
– Stabilny, ale jeszcze nie obudził się. A, i udało mi się ustalić nazwiska opiekunów. Było ich trzy, dwie kobiety i jeden mężczyzna.
– Dziękuję panu. Niedługo będę na komisariacie.
– Zaczekam. Do zobaczenia.
– Do widzenia – w momencie, gdy Piotr przerwał rozmowę, zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszedł otworzyć.
– Dzień dobry panu – powiedział Marecki. – Mogę wejść?
– Dzień dobry, proszę.
Marecki wszedł i usiadł na krześle przy stole, na którym stały brudne naczynia po śniadaniu. Widząc, że Borowski pali papierosa, nie krępował się zapalić również.
– W czym mogę panu pomóc? – zapytał Piotr podstawiając gościowi popielniczkę.
– Chciałbym raczej, żebyśmy wzajemnie sobie pomagali.
– Przepraszam, nie rozumiem.
– Z pewnością rozumie pan, że sytuacja, w której obcy agent uczestniczy w śledztwie polskiej policji, może być, powiedzmy, niekorzystna z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa.
– Jestem w stanie to sobie wyobrazić.
– No właśnie.
– Czego więc pan ode mnie oczekuje? – zapytał detektyw najgrzeczniej, jak tylko mógł. – Stary ubeku – dodał w myślach.
– Chciałbym tylko, żeby trzymał go pan, w miarę możliwości, na dystans.
– To może być trudne.
– Dlaczego?
– Z jakiegoś powodu pan Klonowic ma lepszy dostęp do informacji niż ja.
– Ach tak… No cóż, postaram się tym zająć. Dziękuję panu – powiedział Marecki gasząc papierosa. Pożegnał się i wyszedł.

***

Tomek szedł właśnie na spotkanie z Magdą. Głowę zaprzątały mu myśli o jej podstarzałym kochanku, który miał zapewnić im obydwojgu bogactwo.
– E, Tomek, mordo!
Przy trzepaku stało dwóch ostrzyżonych na łyso chłopaków, jeden niski i krępy, drugi wysoki i chudy. Wyglądali jak komediowa para.
– Cześć, chłopaki – przywitał się Tomek.
– Siema, mordeczko.
Podali sobie ręce w jakiś swój tajemny sposób.
– Dario o ciebie pytał – powiedział ten niski.
– Znowu? Stary, mówiłem mu, dwa miesiące…
– Nie o to biega, Tomciu. Chodzi o tych Mosków. Gadałeś ze starym?
– Nie, jeszcze się z nim nie widziałem. Nie ma go w domu cały czas.
– To lepiej załatw to szybko, bo Dario się wkurwi. Dostał jakiegoś pierdolca na tym punkcie.
– Dobra, spoko. Powiedz mu, że pogadam z nim dzisiaj.
– No dla mnie sponczi, stary - niski potarł nos palcem i trącił wysokiego łokciem. ­– Suchy, daj blanta, zajaramy sobie.
– Nie, chłopaki, śpieszę się do Magdy – powiedział Tomek.
– No kurwa, Tomek, z kolegami nie zajarasz? – oburzył się Suchy, wyciągając skręta z kieszeni bluzy. – Dupera ci nie ucieknie. Masz, Szyja, rozpalaj – podał skręta niskiemu.
– Ale tutaj? – Tomek nadal nie był przekonany.
– Kurwa, mordo, nie peniaj – żachnął się Szyja. – Nikogo tu nie ma  – zaciągnął się i podał skręta Tomkowi.
Chłopak wahał się przez chwilę, stojąc z rękami w kieszeniach i patrząc na żarzącą się końcówkę.
– Dzisiaj, kurwa, dzisiaj – pośpieszył go Suchy, który czekał na swoją kolej.
Młodzieniec zdecydował się w końcu. Gdy tylko wydmuchnął dym z ust, usłyszał za sobą wściekły głos:
– Tomek! Co ty tu robisz, gówniarzu?
Za nim stał jego ojciec, Andrzej Marecki.
– Tata? Skąd ty tutaj?
– Nie twój interes! Co robisz, pytam się!
– Te, mordo, co to za lamus? – zapytał Suchy przejąwszy skręta od kolegi.
– Nie pozwalaj sobie, gnojku! – zdenerwował się Marecki.
– Nie spinaj się tak, dziadku – uspokajał go Szyja. – Chcesz lolka?
– Tomek, idziemy!
– E, no kurwa, stary, nie widzisz, że rozmawiamy? – Szyja naprężył się, jakby chciał wydać się większym.
– Chłopaki, uspokójcie się – szepnął czerwony ze wstydu Tomek.
– Co uspokójcie? – Szyja był już gotowy do walki. – Ja proszę tylko o trochę kultury. Wiesz, z kim tańczysz, frajerze? Wiesz, z kim tańczysz, krawaciarzu? Wyjebać ci bombę na ryj?
Szyja zamachnął się ręką. Nawet nie zorientował się, co się dzieje, gdy nagle poczuł ból w barku i wyrżnął szczęką o zimny trzepak. Marecki, któremu na czoło wyszła pulsująca żyła grożąca wylewem, z wściekłością wyjął pistolet i przyłożył go krępemu chłopakowi do czoła.
– A ty wiesz, z kim tańczysz? Wiesz, z kim tańczysz, gnoju? – krzyczał, podczas gdy Szyja z płaczem błagał go o litość, Suchy łapał się za głowę powtarzając "O kurwa, o kurwa!", a Tomek stał zażenowany.
Agent ABW puścił jęczącego chłopaka, złapał syna za rękę i zaprowadził go do samochodu.
Sięgnął do schowka po leki na uspokojenie i zażył kilka tabletek.
– Dzięki, tato – powiedział Tomek patrząc w okno z obrażoną miną.
– Nie, to ja ci dziękuję, synu – odrzekł Marecki.
Młodzieńcowi zawibrował w kieszeni telefon.
– Możesz mnie zawieźć pod dom Magdy?
– Nieee, chłopcze, ty już nigdzie dzisiaj nie wychodzisz – wciąż jeszcze czerwony na twarzy ojciec wrzucił jedynkę i odjechał. 

***

Borowski przyjechał na komisariat. W swoim gabinecie zastał Klonowica rozmawiającego przez telefon.
Ani ohew otach. Baj – Uri rozłączył się, spostrzegłszy wchodzącego Piotra. – Sekretarka mnie wpuściła.
Detektyw nic nie odpowiedział.
– Przyszły wstępne wyniki sekcji – zaczął agent. - Strzelano z siedem różnych rodzajów broni.
– Ach tak – Borowskiemu nie podobało się, że jego partner dowiaduje się o wszystkim pierwszy. Dodatkowo rozzłościł się, gdy przypomniał sobie słowa Mareckiego, do którego od początku był źle nastawiony. Niczego jednak nie dał po sobie poznać.
– A co z tymi opiekunami? – zapytał w końcu.
– Zdobyłem ich numery telefonów, ale oczywiście nie odbierają. Rozmawiałem ze żoną ­ dodał, jakby się usprawiedliwiając.
Borowski usiadł przy biurku naprzeciwko Klonowica. Przez chwilę milczeli.
– Jaki jest plan na dzisiaj? – przerwał ciszę Uri. Tym pytaniem chciał sprawić, by detektyw poczuł, że ma na cokolwiek wpływ.
– Obejrzymy sobie dokładnie ten park. Wszystkie ścieżki i alejki, możliwe kryjówki.
– Bardzo dobry pomysł – stwierdził agent Mosadu, natychmiast wstając. – To chodźmy.
Piotr wstał dopiero po chwili. Otworzył drzwi, puścił towarzysza przodem, poczym wyszedł za nim.

Następny odcinek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz